Zawsze uważałam się za totalnego grupowego „ogarniacza” – bilety, noclegi, trasy, nawet jedzenie dla wszystkich. W grupie byłam tą osobą, która miała wszystkie bilety lotnicze na telefonie, a gdy coś się psuło, wszyscy patrzyli na mnie wielkimi oczami mówiącymi „HELP”. Ale kiedy pierwszy raz ruszyłam w podróż totalnie sama, nagle okazało się, że ogarnąć samego siebie to zupełnie inna bajka.
Nie lubię, gdy życie idzie zbyt gładko, więc moja pierwsza podróż solo była od razu do Azji. Wyobraźcie sobie sytuację – ląduję w nocy w Colombo na Sri Lance, niby z planem, ale bardzo marnym, więc zderzenie z rzeczywistością było szybkie. Lotnisko okazało się mikroskopijne, nawet nie zorientowałam się, że już z niego wyszłam, a potem… nie mogłam do niego wrócić.
Nie bój się prosić o pomoc
Bez pieniędzy, bez karty SIM i bez internetu, bo razem z końcem lotniska skończyło się również WiFi. Wybłagałam ochroniarzy, żeby wpuścili mnie z powrotem, bo musiałam wymienić kasę (w Azji często nie można po prostu wejść na lotnisko, jeśli nie ma się kupionego lotu – to, że ledwo co się przyleciało, nie pomaga). Wypłaciłam pieniądze (swoją drogą, niektóre bankomaty na lotnisku na Sri Lance są bez prowizji, więc to naprawdę dobra opcja) i kupiłam kartę SIM (koniecznie zrób to na lotnisku, bo w mieście było dwa razy drożej).
Z lotniska ruszyłam do Negombo, czyli najbliższej miejscowości. Po całym zamieszaniu zrobiłam się głodna, więc po zameldowaniu w hostelu wyszłam coś zjeść. Dosłownie kilkaset metrów od hostelu, nic wielkiego. Aż tu nagle, wracając, zatrzymuje się obok mnie tuk-tuk, proponuje podwózkę, ja grzecznie dziękuję i skręcam w małą, ciemną uliczkę prowadzącą z powrotem do hostelu- i on niestety skręca za mną. Zaczyna się zachowywać obrzydliwie, totalnie przekraczając granice. Oczywiście uciekłam.
I tu przychodzi pierwsza ważna rada: nie bój się prosić o pomoc!
Wiadomo, że jeśli podróżujesz z plecakiem podręcznym, możesz zapomnieć o klasycznych „zasadach” bezpieczeństwa, takich jak noszenie gazu pieprzowego czy noża, bo po prostu nie wejdziesz z tym do samolotu. Owszem, możesz to kupić na miejscu, ale nie zrobisz tego w pierwszej godzinie pobytu w kraju, więc musisz umieć sobie radzić inaczej. Postaw na coś, co naprawdę działa: instynkt i odwagę, by poprosić o pomoc. To może brzmieć banalnie, ale nauczenie się proszenia ludzi o pomoc to jedna z najlepszych umiejętności, jakie można zdobyć przed solo podróżą.
Ja czułam, że ten tuk-tuk się dziwnie zachowuje. Zamiast przed skręceniem do hostelu skręcić do sklepu i pokazać sprzedawcy tego tuk-tuka albo poprosić go o odprowadzenie mnie (Lankijczycy w większości są bardzo mili i chętni do pomocy), szłam do celu, bo przecież nie będę nikomu zawracać głowy. A właśnie, że będę! Bo tu chodzi o bezpieczeństwo, które musisz sobie zapewnić. Poćwicz to przed pierwszą solo podróżą, jeśli masz z tym problem – nawet jeśli to głupia prośba o pomoc z biletem autobusowym – naucz się prosić ludzi o pomoc, zanim wyruszysz solo, na wszelki wypadek.
Nie wrzucaj nic na social media w czasie rzeczywistym
Druga rada, która tutaj co prawda nie byłaby game changerem, ale może uchronić Cię przed wieloma sytuacjami, to: nie wrzucaj nic na social media w czasie rzeczywistym! Nieważne, czy masz 800 obserwujących, czy 80 tysięcy – nigdy nie wiesz, kto Cię obserwuje. Nie wiesz, jakie ma zamiary, a na dodatek nikt oprócz Twojej najbliższej rodziny nie musi wiedzieć, co do sekundy, gdzie się aktualnie znajdujesz. Lepiej publikować dopiero po wyjeździe z danego miejsca lub z przynajmniej 2/3 dniowym opóźnieniem– przezorny zawsze ubezpieczony.
Sri Lanka to świetne miejsce na pierwszą solo podróż poza Europę. Komunikacja publiczna, choć chaotyczna i wolna, działa zaskakująco dobrze i trudno się tam zgubić. Wsiadając do autobusu, mówisz nazwę miejscowości i kontroler biletów sam Cię podrzuca z autobusu do autobusu – na dobrą sprawę musisz pilnować tylko siebie i swojego bagażu. Z drugiej strony trzeba być przygotowanym na chaos. Tak jak Lankijczycy mają żółwie ruchy i czynności dnia codziennego, jak np. zmywanie czy zakładanie butów, wykonujemy nawet 15 razy szybciej niż oni, tak z komunikacją miejską jest na odwrót. Do tego stopnia, że autobus nie zatrzymuje się na przystanku, tylko ZWALNIA, a Twoim zadaniem jest jak najszybciej wskoczyć do środka i zająć miejsce.
Dobrze się spakuj
I tu przychodzi kolejna rada - dobrze się spakuj. Wiem, brzmi banalnie, ale serio chyba nie ma nic ważniejszego. Większość moich zgubionych rzeczy czy zepsuty telefon, który mi wypadł, było efektem noszenia plecaka z tyłu, plecaka z przodu, torby i jeszcze dziesięciu innych rzeczy w ręce, bo przecież nie będę ciągle upychać wszystkiego do plecaka. O tym jak się pakować, przeczytasz TUTAJ.
Miej zapasowy telefon w plecaku
Wyjeżdżając z domu, plecak powinien się na luzie dopinać, bo wtedy wszystko jest pięknie poskładane. Podczas podróży i ciągłej zmiany miejsc nie zawsze tak będzie, dlatego trzeba mieć trochę „awaryjnego” miejsca w plecaku, żeby później nie nosić wszystkiego w ręce. Jak pisałam wyżej, tempo komunikacji publicznej na Sri Lance jest ogromne – wyskakując z autobusu, naprawdę łatwo zapomnieć telefonu czy torby. A potem znaleźć ten sam autobus graniczy z cudem. Umówmy się: telefon to Twój najlepszy przyjaciel w podróży – niczego nie używasz tak często. Dlatego awaryjnie zawsze warto mieć zapasowy telefon w plecaku. Mi to dosłownie uratowało życie – zniszczyłam swój i nie miałam nawet jak sprawdzić map ani zarezerwować hostelu.
Moja pierwsza solo podróż była absolutnym rollercoasterem między robieniem sobie krzywdy a gubieniem i niszczeniem rzeczy osobistych. Już wyjaśniam. Złamałam palca, próbując szybko przejść przez rzekę, przeciążyłam śródstopie i doszło do pęknięcia, próbując udowodnić sobie, ile jestem w stanie zrobić kilometrów w tym upale z plecakiem, dopadły mnie różne infekcje, a to był dopiero początek. Zaufaj mi, podróżując solo masz wiele może i kreatywnych, ale nie do końca dobrych pomysłów.
Nie zapomnij o apteczce
Dlatego musi się tu pojawić temat APTECZKI! O mamo, jak bardzo się cieszę, że mój plecak zawsze ma pełno plastrów, leków, opasek i innych rzeczy, które po raz pierwszy tak naprawdę się przydały. Może i byłam solo, ale na tamtym wyjeździe apteczka była moją wierną przyjaciółką. Nie polegaj na przypadkowych ludziach, którzy proponują Ci leki – nawet jeśli wyglądają bezpiecznie i pokazują pudełko. Leki trafiają prosto do Twojego organizmu – nie przyjmuj leków niewiadomego pochodzenia. Owszem, dobrze jest kupować leki w lokalnej aptece, ale musisz mieć coś swojego na start, bo takie sytuacje nigdy nie zdarzają się, gdy apteka jest za rogiem, tylko zazwyczaj w nocy, daleko od cywilizacji albo podczas transportu. Nie musisz nosić ze sobą pięciu blistrów leków przeciwbólowych, zdecydowanie wystarczy jeden na wszelki wypadek, a resztę załatwisz na miejscu, ale w aptece, nigdy od obcych. No i ubezpieczenie, o tym jak go wybrać i na co zwracać uwagę, przeczytasz TUTAJ.
Weź ze sobą ... notes
Ostatnia rada nie dotyczy tym razem bezpieczeństwa, bo solo podróż to nie tylko wieczne uważanie na siebie. Weź ze sobą dziennik, zeszyt, kartkę – cokolwiek. W pięknych momentach, które chciałabyś/chciałbyś z kimś dzielić, a odczujesz brak towarzysza, przelej emocje na papier. Nie musisz pisać całej opowieści, napisz, jak się czujesz, o czym myślisz, co widzisz. Podróżowanie solo jest piękne i inspirujące, ale jesteśmy tylko ludźmi. Tęsknota czy chwilowe poczucie samotności są czymś zupełnie normalnym. Nie bój się tych emocji, naucz się je zauważać, akceptować i dać sobie przestrzeń na ich przeżywanie. Bo właśnie tego ma uczyć podróżowanie solo – kontaktu z samym sobą i pełnym wachlarzem emocji. Po powrocie do domu przeczytaj to i zobacz, jak te emocje wracają w sekundę. Uświadomisz sobie, jak bardzo to na Ciebie wpłynęło. Za każdym razem wracając do tych zapisków poczujesz te same emocje, bo o nich nigdy się nie zapomina – czasem trzeba tylko mieć bodziec, by sobie o nich przypomnieć.
Podróż solo to mnóstwo strachu, jeszcze więcej ekscytacji, masa lekcji i dogłębne poznawanie siebie. I choć moja pierwsza solo podróż zaczęła się od zamieszania na lotnisku i niebezpiecznej sytuacji z tuk-tukiem, dała mi więcej niż jakakolwiek podróż wcześniej. Spróbuj – zawsze możesz wrócić i to też będzie okej.
Powodzenia, podróżniku!