Co zobaczyć będąc w Kenii?

Opublikowano : 14.01.2020 Jacek Zieliński
Co zobaczyć będąc w Kenii?

Wstęp

Kenia to kraj w środkowo-wschodniej Afryce. Kiedy jechać do Kenii? W głównej mierze to kraj obierany za cel podróży z trzech powodów:

 

  1. Wyjazd na safari Dla wielu osób chcących przeżyć safari, Kenia jest pierwszym wyborem. Wynika to m.in. z bogatej oferty organizatorów, konkurencyjnych cen i relatywnie niewielkich odległości.
  2. Wyprawa na Kilimandżaro Międzynarodowy Port lotniczy w Nairobi jest najlepszym z logistycznego punktu widzenia wyborem dla osób wybierających się na Kilimandżaro. Co prawda sam szczyt znajduje się już na terenie Tanzanii, jednak pod względem odległości optymalnym wyborem jest stolica Kenii.
  3. Relaks nad Oceanem Indyjskim Ostatnie lata to wzrost popularności kurortów zlokalizowanych nad oceanem Indyjskim. Do nich najłatwiej dostać się z położonej na wybrzeżu Mombasy.

 

Najważniejsze informacje

Oficjalnym językiem w Kenii jest zarówno angielski, jak i suahili. Z moich obserwacji wynika, że angielski jest bardziej oficjalny, używany w urzędach i mediach. W suahili ludzie porozumiewają się w nieoficjalnych, codziennych rozmowach, a także na prowincji.

Obowiązującą walutą jest szyling kenijski (KSH). Jego kurs to ok. 100 KSH – 3.75 zł.

Strefa czasowa to UTC+3, czyli o +1 godzina latem, +2 godziny zimą.

Populacja: 49 mln (stan na 2017)

Religie: 84.8% chrześcijaństwo, 9.7% islam, 2.5% ateiści, 1.7% wierzenia tradycyjne, 1.2% inne, 0.1% niesprecyzowane

Ruch uliczny: lewostronny

Prąd: 240V, 50Hz, wtyczka typu G, jak w Wielkiej Brytanii – potrzebna przejściówka jeśli jedziesz z Polski

Dane kontaktowe ambasady RP:

 

Malaria

Obszar prawie całej Kenii jest rejonem malarycznym. Największe zagrożenie (całoroczne) występuje na zachodzie kraju, szczególnie w okolicach jeziora Wiktorii, a także na wschodnim wybrzeżu. Nie ma zagrożenia na terenach wyżynnych, w tym w Nairobi. Malaria to najczęstsza na świecie choroba zakaźna. Przenoszona jest przez ukąszenie komarów. Profilaktyka jest złożonym procesem składającym się z kilku czynników. Przede wszystkim na malarię nie ma szczepionki. Zapobieganie polega na przyjmowaniu leków na kilka dni przed wyjazdem, w czasie całego wyjazdu, a także po powrocie z rejonów malarycznych.
Poniżej opisuję dwa popularne środki profilaktyczne:

Malarone (lek atovaquone/proguanil) – lek, który sam przyjmowałem i mogę go z czystym sumieniem polecić. Nie wywołał u mnie żadnych zauważalnych efektów ubocznych. Bierze się go raz dziennie, o stałej porze, najlepiej do śniadania. Kuracja zaczyna się od 1-2 dni przed wjazdem w rejon malaryczny (jeśli przylatujesz do Nairobi nie musisz liczyć tego dnia, tam zagrożenie nie występuje), przez cały okres wyjazdu i 7 dni po powrocie.

  • plusy: bezpieczny, rzadko wywołuje efekty uboczne (biegunka)
  • minusy: cena – opakowanie 12 sztuk kosztuje ok. 150 zł, należy brać go codziennie, nie do stosowania przez kobiety w ciąży, karmiące i osoby z problemami z nerkami
 

Lariam (lek meflochina) – wspominam o nim głównie po to, żeby przed nim przestrzec. Słyszałem na jego temat wiele negatywnych opinii. Skutki uboczne tego leku mogą być naprawdę poważne, począwszy od depresji, paranoi, halucynacji, przez stany lękowe i konwulsje, a na zachowania psychotycznych skończywszy. Biegunka to przy tym naprawdę mały pikuś. Przygotowując się do pisania tego artykułu dowiedziałem się, że wysyłanym na misję żołnierzom brytyjskim nadal podaje się Lariam. W wyniku tego już tysiąc żołnierzy trafiło do szpitali psychiatrycznych w wyniku zażywania tego leku. Lek nie jest obecnie dostępny w Polsce, ale gdybyś usłyszał/a gdzieś tę nazwę, unikaj jak ognia. ?

  • plusy: wystarczy wziąć jedną tabletkę raz w tygodniu, może być stosowany w ciąży (co wydaje się absurdem przy takich efektach ubocznych), trzy razy tańszy od konkurencji
  • minusy: częste (2/3 przypadków) i poważne skutki uboczne, niezalecany przy arytmii serca
 

Zdrowie to poważna sprawa. Opisuję tu swoje doświadczenia, ale traktuj je jedynie jako wskazówki. Fachowej pomocy udzieli Ci lekarz medycyny podróży.

Warto pamiętać, że leki, choć są najważniejsze, nie dają 100% ochrony przez zakażeniem. Istnieje szereg innych środków wspomagających zapobieganie:
  1. Repelent przeciw komarom Ważne żeby zawierał w składzie związek o nazwie DEET. Psikasz raz na kilka godzin odsłonięte miejsca. Najpopularniejszym producentem jest firma Mugga.
  2. Zamykaj okna Jeśli śpisz w hotelu, który nie ma zainstalowanych siatek w oknach, zamknij na noc okna.
  3. Długie rękawy W miarę możliwości noś koszulki i spodnie z długimi rękawami. Jest wiele jasnych i przewiewnych materiałów w których przeżyjesz wysokie temperatury mimo długich rękawów.

Repelent Mugga DEET

Jeśli uważasz, że te wszystkie te sposoby zapobiegania są trochę na wyrost to … masz rację. Profilaktyka generalnie sprowadza się przede wszystkim do dmuchania na zimne. Pewnie gdyby ktoś zupełnie olał te zastrzeżenia to na 99% wróciłby cały i zdrowy. Lepiej jednak zapobiegać niż leczyć i mieć 99,9999% pewności, że nic złego się nie stanie.

 

Szczepienia

Jeszcze do niedawna obowiązkowym szczepieniem przed wjazdem do Kenii była żółta febra (yellow fever), w tej chwili jest to jedynie zalecane. Obecnie nie ma żadnych obowiązkowych szczepień, a na lotnisku w Nairobi (NBO) nikt nie sprawdza tzw. żółtej książeczki.
 
Ja przed wyjazdem zaszczepiłem się jedynie na żółtą febrę (wolałem dmuchać na zimne nie mając pewności, czy ktoś nie przyczepi się „z rozpędu” do tego, że nie mam ww. książeczki – okazało się niesłusznie). Miałem też ważne szczepienia przeciwko żółtaczce WZW A + B. Moim zdaniem to wystarczające zabezpieczenie w przypadku krótkiego, turystycznego wyjazdu. Czy potrzebujesz jakichś dodatkowych szczepień, musisz zadecydować sam/a. Przy zachowaniu zdrowego rozsądku nie jest to raczej niezbędne, chyba że załatwiasz je „kompleksowo”. Wiele szczepionek chroni przed wieloma chorobami na raz.
 
Szczepionki są niestety drogie, ale mogą ochronić zdrowie lub życie, co zdecydowanie nie przelicza się na pieniądze. Mają też tę wspólną cechę, że aplikuje się je raz i ma się problem z głowy na wiele lat. Kompleksowa szczepionka na WZW A + B nazywa się Twinrix adult i kosztuje około 200 zł za jedną dawkę. Podawana jest w trzech dawkach. Pierwszą dawkę przyjmuje się w dowolnym terminie, drugą po miesiącu, a trzecią po upływie pół roku. Komplet trzech dawek daje odporność na 10 lat, a w wielu przypadkach nawet do końca życia. Odporność uzyskuje się po 2-4 tygodniach po pierwszym zastrzyku. Generalnie inwestycja jest warta swojej ceny, jeśli zamierzasz się szwendać po świecie. ? Raz do roku organizowane są promocje na szczepionki przeciw żółtaczce (wygooglaj sobie Żółty tydzień). Warto na nią zapolować nawet jeśli nie planujesz w najbliższym czasie żadnego wyjazdu. Prędzej czy później i tak Cię się to przyda.
 
Przeciwko żółtej febrze aplikowana jest szczepionka Stamaril. Jej cena również niestety nie jest niska. Ja płaciłem za nią 250 zł. Są też dwie wiadomości – dobra i ta gorsza. Zaczynając optymistycznie od dobrej – przyjmuje się tylko jedną dawkę, która starcza do końca życia. Gorsza wiadomość jest taka, że jest to tzw. szczepionka żywa, co oznacza, że zawiera żywe drobnoustroje (na szczęście o znikomej zjadliwości). Brzmi to odrobinę złowieszczo, na szczęście nie jest aż tak źle. W praktyce oznacza to że:
  • musisz być w 100% zdrowy/a przed szczepieniem,
  • nie można jej przyjmować razem z innymi szczepionkami, co przy ograniczonym czasie do wylotu może skomplikować sytuację.

Moja historia z żółtą febrą przebiegła względnie bezboleśnie. Jedynie kilka dni po szczepieniu miałem podwyższoną temperaturę (ok. 38 st) bez żadnych innych objawów. Po jednym dniu wszystko rozeszło się po kościach, nie jest więc powiedziane, że to musi być stały objaw.

Na koniec jeszcze jedna kwestia. Pamiętaj, że do powyższych kosztów dochodzi też opłata za konsultację z lekarzem medycyny podróży (widełki 100-200 zł). Bez niej żadna przychodnia, ani szpital nie zaaplikuje Ci szczepionki.
 
Komplet informacji na temat szczepień znajdziesz na stronie Wojskowego Instytutu Medycznego http://www.medycynatropikalna.pl/kraj/kenia/23

Do najważniejszych reguł higieny należy picie jedynie wody butelkowanej, nawet do płukania zębów. Wodę kupuj tylko z plastikową banderolą wokół zakrętki. Unikaj też świeżych owoców, a także drinków z lodem.

 

Kiedy jechać?

Kiedy jechać do Kenii? Jaki jest najlepszy moment w roku? Wiele osób zadaje sobie pytanie czy warto ryzykować potencjalnie niższe ceny w zamian za niepewną pogodę.
 
Pora deszczowa zaczyna się w kwietniu i trwa do czerwca. Nie demonizowałbym jednak tego terminu. Byłem w Kenii w samym jej środku (początek maja) i faktycznie padało prawie codziennie. Z tą różnicą, że deszcze pojawiały się zazwyczaj wieczorem lub w nocy i trwały kilkanaście, maksymalnie kilkadziesiąt minut. Do niewątpliwych plusów tego terminu należą generalnie niższe ceny usług, mniejsza liczba turystów i bardziej żyzne, zielone otoczenie (co ma niebagatelne znaczenie, jeśli wybierasz się na safari). Jeśli jednak wybierasz się na Kilimandżaro, raczej unikałbym tego terminu.
 
Pora sucha to pozostały okres od lipca do marca. Od lipca do września to najbardziej optymalny termin do wyjazdu, pogoda jest zwykle sucha i słoneczna. Jest to też termin najliczniej oblegany przez turystów. W grudniu w Kenii zaczyna się lato, spada liczba turystów. Mimo to w wybranych regionach temperatury są  całkiem znośne. Pod koniec marca zaczynają się deszcze.
 
 

Ceny w Kenii

Może się to wydawać zaskakujące, jednak cenowo Kenia pod kątem kosztów życia jest na porównywalnym poziomie, co Polska.
Przykładowe ceny:
  • 0.5l piwo Tusker w sklepie (najbardziej popularny i jedyny koncern w Kenii, jasny lager) – 150 KSH ~ 5.6 PLN
  • 0.5l piwo w restauracji – 200 KSH ~ 7.5 PLN
  • obiad w taniej restauracji dla jednej osoby – 400 KSH ~ 15 PLN
  • obiad w restauracji średniej klasy dla dwóch osób (razem z przystawkami i deserem) – 2500 KSH ~ 94 PLN
Według serwisu numbeo.com koszty życia są na niemal identycznym poziomie jak w Polsce. Pełne dane dotyczące innych produktów możesz zobaczyć tutaj.

Pamiętaj o istnieniu tzw. Muzungu Tax. Muzungu w języku suahili oznacza białego człowieka, więc można to przetłumaczyć jako podatek od białej skóry. Ma on zastosowanie na bazarach, kramikach, sklepach, generalnie we wszystkich biznesach prowadzonych bezpośrednio na lub przy ulicy.

W takich przypadkach standardowa cena mnożona jest przez dwa, trzy, cztery razy, w zależności od fantazji sprzedawcy. Największe przebicie jest w sklepikach z pamiątkami położonych na standardowych trasach przejazdu turystów. Muzungu często uznawani są za naiwnych ludzi, których łatwo oszukać. Za każdym razem, kiedy turysta płaci zawyżoną kwotę uznawszy, że nie chce mu się targować, miejscowi upewniają się, że taka strategia przynosi efekty. Biznes oparty na jednorazowych klientach sprawdza się tu znakomicie. Nawet jeśli ktoś zda sobie sprawę z tego, że ceny są absurdalnie wywindowane do góry, taka osoba zaraz opuści kraj, a w jej miejsce przyjadą nowi. Wszystko to powoduje, że lokalni stają się coraz mniej skłonni do negocjacji. Nawet jeśli cztery osoby odmówią zapłacenia zawyżonej kwoty, piąta zrobi to bez najmniejszego problemu.
 
Na szczęście targowanie nie znajduje zastosowania w sklepach z produktami spożywczymi i restauracjach. Tam wszyscy płacą te same kwoty.

 

Co zobaczyć w Kenii?

Nairobi, stolica Kenii, jest głośnym, brudnym i zaniedbanym miastem. Z powodów logistycznych większość wyjazdów zaczyna się i kończy w Nairobi, jednak zostawanie tu więcej niż 2-3 dni bez konkretnego celu nie ma większego uzasadnienia.
Choć międzynarodowe lotnisko Jomo Kenyatta znajduje się ok. 15 km od centrum, dolicz na dojazd dodatkową godzinę, albo nawet dwie, jeśli Twój lot powrotny wypada w ciągu dnia. Ruch uliczny w Nairobi jest dramatycznie nieprzewidywalny. Taksówka do/z centrum kosztuje $20 (tubylcy chętnie przyjmują dolary amerykańskie).
Z racji przylotu i wylotu w godzinach nocnych nie zweryfikowałem tej informacji, ale istnieje tańsza opcja dostania się z lotniska do centrum w czasie dnia. Jest to bus nr 34 jeżdżący sprzed terminalu do hotelu Ambassador (to praktycznie samo centrum). Bilet kosztuje 50 KSH (~ 1.9 zł).

 

Gdzie spać?

Zazwyczaj szukając noclegu w wybranym mieście koncentrujemy się na szeroko rozumianym centrum. Okazuje się, że nie zawsze jest to właściwy trop. Podążając tym torem rozumowania zarezerwowałem nocleg w samym centrum, w dzielnicy City Square. Jak się później okazało, dzielnica City Square, a w szczególności jej wschodnia część nie cieszy się najlepszą opinią nawet wśród miejscowych. Wąskie i zatłoczone uliczki sprzyjają powstawaniu sztucznego tłumu i, co tu dużo mówić, nie jest to najbezpieczniejsza dzielnica w Nairobi. W czasie spacerów po Nairobi nie spotkałem tam żadnych białych. Szczególnie po zmroku szwendanie się po tej okolicy nie są najlepszym pomysłem (słońce przez cały rok zachodzi między 18.30-19). Po krótkim researchu dowiedziałem się, że bezpieczniejszymi obszarami w Nairobi są Kilimani i Westlands, więc jeśli wróciłbym kiedyś do Narobi, szukałbym noclegu prawdopodobnie w tych rejonach.

Dzielnica City Square, znajdująca się w samym centrum miasta

Dzielnica Kilimani, zlokalizowana na zachód od centrum

Wyszukałem kilka hoteli, które rozważyłbym, jeśli szukałbym noclegu w Nairobi. Podzieliłem je na trzy kategorie cenowe w zależności od budżetu, jakie planowałbym przeznaczyć na nocleg.

Budżetowo

Wybierając nocleg budżetowy podstawowym kryterium jest zasadniczo cena. Przy takim założeniu godziłbym się z opcją spania w kilkuosobowej sali. Zwróciłbym też uwagę na darmowy dostęp do wifi i lokalizację w dzielnicy Kilimani. Znalazłem hostel spełniający te warunki. To Manyatta Backpackers. Wygląda całkiem sensownie, noc w pokoju 6-osobowym kosztuje $15, a w cenę wliczone jest nawet śniadanie.

Manyatta Backpackers

Kompromisowo

W Kima Hotel spędziłem 2 dni i poza niefortunną lokalizacją jest to całkiem dobra opcja. Za cenę $30 dostajemy pokój dwuosobowy w którym tak naprawdę niczego nie brakuje. No, może oprócz klimatyzacji, ale w okresie, w którym ja byłem (początek maja) nie była ona zupełnie potrzebna. Nie jest to może Sheraton, ale sam hotel daje radę. Jest darmowe wifi. Jeśli podejrzana dzielnica, w której hotel się znajduje jest dla Ciebie dodatkową atrakcją, mogę Ci go śmiało polecić. Śniadanie jest w cenie. Uważaj na siebie i nie wracaj po zmroku. ?

Kima Hotel

YWCA Parkview Suites wydaje się być dobrym kompromisem, między ceną, a jakością. Apartamenty położone są na uboczu ścisłego centrum, z dala od zgiełku i hałasu. Jest to z pewnością dużo bezpieczniejsza okolica. Ciekawym atutem jest widok na Central Park – zielone płuca Nairobi. Coś mi się wydaje, że gdybym wrócił do Nairobi, poważnie rozważyłbym tę opcję. Cena za dwójkę: $50. Jedyny minus jaki widzę to brak darmowego śniadania.

YWCA Parkview Suites

Luksusowo

Jeśli szukasz czegoś ekstra, chcesz pozostać z dala od miejskiego zgiełku i poczuć prawdziwą Afrykę, a cena stanowi drugorzędne znaczenie, wyszperałem coś dla Ciebie. Anga Afrika Luxury Boutique Camp to luksusowe… namioty o standardzie 4-gwiazdkowego hotelu. Wygląda to super. Cena za noc: $200.

Anga Afrika Luxury Boutique Camp

Jeśli szukasz czegoś NAPRAWDĘ ekstra to mam coś jeszcze. Giraffe Manor to ekskluzywny hotel, w którym możesz karmić żyrafy bezpośrednio z balkonu swojego pokoju. ? Ceny zaczynają się od $1100 w górę, a i tak pokoje rezerwowane są z wielomiesięcznym wyprzedzeniem.

Giraffe Manor

 

Gdzie zjeść?

Polecić mogę właściwie tylko jedną knajpę, bo tylko jedną odwiedziłem w czasie pobytu w Nairobi. To Carnivore Restaurant (carnivore to mięsożerca, więc wiesz czego możesz się spodziewać). Restauracja słynie z podawania egzotycznych rodzajów mięsa i to w dwóch wersjach: standardowej lub All You Can Eat. Ta druga sprowadza się do tego, że przez 2 godziny jesz, aż nie pękniesz. ?
W przypadku standardowej wersji ważący 0.5kg półmisek mięs (starczy na dwie średnio-głodne osoby) kosztuje ok. $22. W jego skład wchodzą m.in. pulpety ze strusia, stek z krokodyla, a także bardziej popularne jagnięcina, wieprzowina i drób. Podobno od czasu do czasu w ofercie pojawia się również wielbłąd. Moim zdaniem warto, jeśli lubisz odkrywać nowe smaki.

Półmisek wielu rodzajów mięs w restauracji Carnivore w Nairobi

 

Co zobaczyć w Nairobi?

Samo Nairobi nie obfituje w nadmiar atrakcji, ale ze spokojem starczy ich na 1-2 dni pobytu w mieście.
  • Punkt widokowy na szczycie Kenyatta International Conference Centre. Wysoki na 105 metrów budynek udostępnia widok na każdą stronę miasta. W pogodne dni można dojrzeć Mount Kenya na północ i Kilimandżaro na południe. Opłata za wstęp: bodajże 500 KSH.
  • Central Park spacer w parku pozwala na chwilę oddechu od smrodu spalin, który unosi się nad całym centrum
  • Slumsy Kibera Na przedmieściach Nairobi rozciągają się slumsy do których lepiej samemu się nie zapuszczać (przynajmniej dopóki nie jesteś czarny/a i nie gadasz perfect w suahili), ale organizowane są wyjazdy z przewodnikiem. Link: Nairobi Storytelling Tour
  • Safari w Central Nairobi Park Safari raczej jedynie z nazwy. Warte uwagi tylko jeśli nie wybierasz się na właściwe safari. To bardziej zoo. Zobaczysz nosorożca i inne zagrożone wyginięciem zwierzątka.
  • Maasai market Maasai market – bazar z pamiątkami i innymi pierdołami. Każdego dnia znajduje się w innym miejscu (gdybym tylko wiedział to wcześniej). Otwarty od 8.00 do 18.00. Uważałbym na złodziei. Niestety nie mogę zagwarantować aktualności poniższych lokalizacji: wtorek: Kijabe street naprzeciwko Norfolk Hotel, środa: Capital Centre na Mombasa Road koło lotniska, czwartek: Nakumatt Junction Shopping Mall na Ngong Road, piątek: Village Market w Gigiri (górny parking), sobota: parking przy The High Court w centrum (za Hiltonem), niedziela: Yaya Centre w Hurlingham
  • The David Sheldrick Wildlife Trust Centrum opieki nad porzuconymi młodymi słonikami. Młode pozostają pod 2-3 letnią opieką wykwalifikowanych pracowników, po czym wypuszczane są z powrotem na wolność.
  • Giraffe Centre Żyrafiarnia. Najlepsze miejsce do zrobienia selfie z żyrafą ;).
 
Jak się poruszać po mieście?
W ciągu dnia w centrum panuje komunikacyjny kociokwik. Najlepszym i najszybszym sposobem na poruszanie się po centrum to po prostu chodzenie pieszo. Poza godzinami szczytu możesz spróbować poruszać się Matatu.

Matatu (zdjęcie wykorzystane na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

To miejski autobus oklejony najczęściej wściekle kolorowymi naklejkami. Wydobywa się z niego głośna muzyka, najczęściej czarny rap. Ma to swój klimat, ale przygotuj się, że więcej będziesz stać w korku, niż jechać. Jeśli bardziej cenisz wygodę, jest dobra wiadomość. W Nairobi funkcjonuje Uber, choć pozostawia on wiele do życzenia. Nie bardzo wiem czy jest to spowodowane częstym paraliżem komunikacyjnym, czy mentalnością mieszkańców, ale na cztery próby złapania Ubera tylko dwie zakończyły się sukcesem, a to i tak po minimum pół godzinnym oczekiwaniu. Najczęściej wygląda to następująco: po wybraniu celu podróży potencjalny kierowca potwierdza trasę po czym… kontakt się urywa. Pozostaje nadaremne obserwowanie samochodziku na mapie, który a to się zbliża, a to oddala, zatrzymuje, kluczy, po czym skręca w zupełnie innym kierunku niż miejsce w którym czekamy na odbiór. Nie pomagają upomnienia i pytania o status. Po jakimś czasie pozostaje jedynie anulowanie kursu i wywołanie nowego z nadzieją, że tym razem będzie się miało więcej szczęścia. Jak się później okazuje kierowcy nie mają w zwyczaju mocowania telefonu w uchwytach. Wygląda na to tak, jakby telefon służył jedynie do potwierdzenia kursu, podczas gdy w rzeczywistości można wrócić do swoich poprzednich zajęć – odwiezienia zakupów do domu, podjechania na chwilę do znajomego w okolicy, po jakimś czasie przypominając sobie o oczekującym kliencie. Co jeszcze bardziej absurdalne, oceny takich kierowców oscylują w okolicach 4.8/5 gwiazdek.
 
Bezpieczeństwo
Samo Nairobi uznałbym za miejsce średnio bezpieczne, jednak wszystko zależy od dzielnicy i pory dnia. W ciągu dnia możesz czuć się w miarę bezpiecznie pod warunkiem, że zachowujesz zdrowy rozsądek, tzn. nie epatujesz aparatami, smartfonami lub innymi gadżetami. Nie bez powodu Nairobi zyskało przydomek Nairobbery (od połączenia słów Nairobi i robbery – napad). Przy panującym tłoku wystarczy naprawdę chwila nieuwagi, aby ktoś wyrwał Ci coś z ręki i bezpowrotnie zginął w tłumie. Tu przypomina mi się cytat naszego kierowcy/przewodnika z safari:

Nairobi jest bezpieczne. Tutaj co najwyżej stracisz telefon czy aparat fotograficzny, ale nikt Cię nie zabije, jak mogło by to mieć miejsce np. w Somalii.

Jeśli mieszkasz w centralnych dzielnicach, po zmroku do hotelu wracaj uberem/taksówką. W przypadku, gdy musisz mieć przy sobie większą kwotę pieniędzy (żeby przykładowo opłacić safari), przywieź ją w dolarach. Wypłacanie większych sum z lokalnych bankomatów nie jest najlepszym pomysłem. Mimo, że wiele z nich oferuje wypłatę w dolarach, nam ta opcja nie zadziałała ani razu. Największym lokalnym nominałem jest banknot 1000 KSH (~ 37.5 zł), więc w przypadku większej wypłaty pozostajesz z pokaźnym plikiem, który nijak mieści się do portfela. Co warte odnotowania, wiele bankomatów i placówek bankowych obstawionych jest przez ochroniarzy z przewieszonymi przez ramiona kałachami.

 

Co przywieźć z Kenii na pamiątkę lub prezent?

Zdecydowana większość pamiątek to tandeta, że aż bolą oczy. Trudno wyłowić jakąś perełkę. Przywożąc coś z Kenii starałbym się, żeby było to coś w miarę unikalnego dla danego regionu. Oto kilka moich pomysłów:
  • kawa / herbata – dzięki wulkanicznym glebom, górskiemu klimatowi i obfitym deszczom kenijskie kawy i herbaty uznawane są za jedne z lepszych na świecie
  • koce / pledy masajskie (shuka) – to prostokątne, bawełniane okrycie o długości wyciągniętej ręki. Mnóstwo różnych wzorów, najczęściej w czerwonej/fioletowej tonacji
  • naszyjnik z lwich kłów – występuje w wielu sklepach, jednak kły najczęściej okazują się być plastikowymi odlewami. Autentyczny naszyjnik (potwierdzony certyfikatem – ale czy autentycznym?) można kupić w wioskach masajskich. Wedle zapewnień herszta wioski przynosi on niepomierne szczęście osobie, która go nosi. ?
  • lokalna przekąska – trudno tu o coś całkowicie unikalnego. Postępująca globalizacja powoduje, że większość przekąsek jest uniwersalnych. Najbardziej kojarzącą się z Afryką przekąską okazują się chipsy bananowe. ?
  • obrazek na płótnie z afrykańskim motywem lub murzyńska maska – może stanowić ciekawe uzupełnienie domowej galerii
  • monety / banknoty – jeśli zostaną Ci jakieś drobne, upominek przywiezie się sam – będzie też nie lada gratką dla kolekcjonera

 

Jak wybrać safari w Kenii?

Safari to olbrzymi biznes dla organizatorów. Do Kenii nieprzerwanie napływa strumień turystów chcących wydawać pieniądze. Nie dziwne, że w samej Kenii istnieje kilkaset lokalnych biur podróży organizujących wszelkiego rodzaju wyjazdy w dowolnej konfiguracji. Strona safaribookings.com agreguje je i porównuje wg zadanych kryteriów. Osobiście mogę polecić Karibu Safaris In Kenya charakteryzujące się dobrym współczynnikiem jakości do ceny. Wszystkie wyjazdy konstruowane są modułowo i pozwalają w elastyczny sposób je dopasować w zależności od miejsc, jakie chcemy odwiedzić, dostępnego czasu, warunków zakwaterowania i wielkości grupy. Warto zaznaczyć, że wjazd do Parków Narodowych wymaga specjalnych zezwoleń, co w praktyce skutkuje tym, że na wybór jednego z operatorów jesteśmy po prostu zmuszeni. Do najczęściej wybieranych kierunków należą:
  1. Rezerwat Maasai Mara To absoluty numer jeden i zazwyczaj gwóźdź programu każdego safari. To tam występuje największe zagęszczenie dzikich zwierząt, między innymi słoni, żyraf, hipopotamów, bawołów, zebr i antylop. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć całą afrykańską Wielką Piątkę. To zdecydowanie najciekawszy element safari. Najczęściej poświęca się na niego dwa dni. Zdecydowanie warto. W okolicach rezerwatu rozmieszczone są wioski masajskie. Zwiedzanie ich jest nieobowiązkowe i dodatkowo płatne ($15 od osoby). Same wioski żyją z turystów, co powoduje, że nie sprawiają wrażenie autentycznych, jednak z ciekawości można je odwiedzić.
  2. Jezioro Nakuru Przez wiele lat miejsce słynęło z tysięcy flamingów żerujących na tafli jeziora. Powstało wiele ikonicznych zdjęć zachęcających do wizyty, dzięki czemu miejsce na stałe wpisało się jako jeden z punktów obowiązkowych w czasie objazdówki. Niestety z powodu braku wystarczającej ilości jedzenia ptaki rozpierzchły się po innych obszarach i obecnie nie ma tam ich wcale (stan na maj 2018). Podobno powoli mają wracać, ale wydaje się, że jest to jedynie myślenie życzeniowe. Na pocieszenie można spotkać dziko żyjącego i krytycznie zagrożonego wyginięciem nosorożca czarnego.
  3. Jezioro Naivasha Możliwa jest opcjonalna wycieczka motorówką po jeziorze. Podziwiać można m.in. pelikany i hipopotamy, nawet z niewielkiej odległości. Przy odrobinie szczęścia hipopotamy wychodzą na ląd, choć dzieje się to głównie wieczorami i w nocy (wtedy robią się głodne). Jest okazja na zrobienie zdjęcia bielika afrykańskiego polującego na ryby. Aranżowane jest karmienie, w którym na określony sygnał ptak zbiera się do lotu i chwyta w pazury wyrzuconą chwilę wcześniej przynętę. Można też wziąć udział w wycieczce rowerowej do Hell’s Gate National Park – malowniczego wąwozu wykorzystanego przy kręceniu filmu o przygodach Lary Croft (Tomb Raider: Kolebka życia). Obie atrakcje są dodatkowo płatne.
  4. Park Narodowy Amboseli Park odwiedzany przede wszystkim z powodu świetnej lokalizacji. Znajduje się u stóp Kilimandżaro, co gwarantuje piękne widoki na cały masyw. Sporo słoni i wiele gatunków ptaków. W okolicy wiele podziemnych źródeł powstałych w wyniku topniejącego śniegu ze szczytu.
Cała impreza kosztowała mnie $490 (to bardzo rozsądna cena w porównaniu z konkurencją). Było to 5-dniowe safari, a w jego skład weszło:
  • transfer pierwszego i ostatniego dnia do hotelu
  • 4 noclegi (dwa w dużych namiotach, ale z … murowaną łazienką przylegającą bezpośrednio do namiotu i dwa w zwykłych hotelach)
  • pełne wyżywienie: śniadania, obiady, kolacje + woda w ciągu dnia
  • podróż kilkuosobowym minivanem z rozsuwanym dachem (z napędem tylko na tylną oś, co prokurowało dodatkowe atrakcje, gdy od czasu do czasu trzeba było go grupowo wypychać z błota)
  • pełną opiekę kierowcy będącego jednocześnie przewodnikiem
Zazwyczaj stronię od zorganizowanych imprez woląc załatwić wszystko na własną rękę, tu jednak nie było takiej możliwości. Do Parku Narodowego pełnego dzikich zwierząt wpuszczane są tylko zorganizowane grupy, co można ewentualnie zrozumieć ;).

Nie zapomnij wziąć na wyjazd

 
 

Czy chcesz zarezerwować atrakcje na miejscu z wyprzedzeniem?

Wycieczki fakultatywne obsługuje portal GetYourGuide. Jego główne zalety to możliwość rezerwacji bezpośrednio u lokalnych organizatorów, bilety do atrakcji bez kolejki na miejscu, całodobowa obsługa klienta i bezpłatne anulowanie rezerwacji. Z GetYourGuide skorzystały już miliony zadowolonych klientów.

Hej odkrywco! Niektóre linki w powyższym wpisie mogą być linkami afiliacyjnymi. Co to oznacza? Jeśli zdecydujesz się na zakup poprzez te linki, otrzymamy niewielką prowizję, która pomoże nam kontynuować dzielenie się cennymi wskazówkami i inspirować do podróży po całym świecie. Dziękujemy za wsparcie. ❤️

Czekamy na Twój komentarz